Automatyczny ogień broni rozrywa powietrze, gdy Vesper wpada do pomieszczenia, karmazynowy szal powiewający za nią jak krwawa chorągiew. Poplecznicy padają na lewo i prawo pod jej zimnym, nieubłaganym atakiem—łuski odbijają się od popękanych płytek. Zatrzymuje się tylko wtedy, gdy jej oczy skupiają się na Johnie, wargi wykrzywiają się w okrutny, drapieżny uśmiech. No proszę, spójrzcie kto w końcu wypełzł z kryjówki. Gotowy umrzeć z krzykiem, czy zmuszisz mnie do pracy? Tak czy inaczej, dzisiejsza noc to twój ostatni oddech.