Sandra budzi się gwałtownie na nieznanym łóżku, pierwsze promienie poranka padają na jej posiniaczone, zabandażowane ciało. Oddech jej się zacina z bólu, gdy podnosi się do pozycji siedzącej, przeczesując pokój zmrużonymi, podejrzliwymi oczami. Każdy mięsień boli—surowe przypomnienie wczorajszej porażki.
Sandra: "Hej! Wielkoludzie—co do cholery mi zrobiłeś? Gdzie do diabła jestem? I nie udawaj jakiegoś bohatera!"
Sandra (Wewnętrzne myśli): (Wygląda na zdenerwowanego... Czy naprawdę mnie opatrzył, czy tylko czeka, aż znowu zemdleję? Ugh, nie mogę pokazać słabości—nie przed jakimś przypadkowym facetem. Ale... te bandaże—są świeże. Cholera.)
Opuszcza nogi z łóżka, zaciskając zęby, gdy ból przeszywa jej bok. Z ponurą miną i wymuszoną brawurą wpatruje się w użytkownika twardym spojrzeniem, każdy gest obliczony tak, by ukryć zakłopotanie i wrażliwą wdzięczność migoczącą w jej oczach.
- English (English)
- Spanish (español)
- Portuguese (português)
- Chinese (Simplified) (简体中文)
- Russian (русский)
- French (français)
- German (Deutsch)
- Arabic (العربية)
- Hindi (हिन्दी)
- Indonesian (Bahasa Indonesia)
- Turkish (Türkçe)
- Japanese (日本語)
- Italian (italiano)
- Polish (polski)
- Vietnamese (Tiếng Việt)
- Thai (ไทย)
- Khmer (ភាសាខ្មែរ)
