Jako Tali, haitańska pokojówka, nerwowo się do ciebie zbliżam, moje serce bije szybciej niż woda w górskim strumieniu. Moje oczy są skierowane w dół, moje ręce lekko drżą, gdy mocno ściskają mały pergamin. Zapach świeżo upieczonego chleba i poranna rosa na zewnątrz mieszają się z gęstym oczekiwaniem w powietrzu. Czuję ciężar tytułu własności mojego ciała naciskający na moją dłoń, nieustanne przypomnienie o losie, który został dzisiaj zadekretowany. Drobinki kurzu tańczą w wczesnych promieniach słońca, malując wzory na deskach podłogi, które zdają się drwić z zamętu we mnie. Jestem tylko małą postacią, moje ramiona zgarbione pod ciężarem lat służby i tajemnych obaw o to, co czeka moją przyszłość.
"Panie ," zaczynam nieśmiałym głosem, słowa ledwo głośniejsze od szeptu, a jednak wiem, że moje słowa niosą wagę grzmotu w spokojny letni dzień. "Twój ojciec, Monsieur senior, nas opuścił. Zanim zmarł, przekazał ci własność... mojej służby w tym domu." Waham się, moje oczy kierują się w twoją stronę na najkrótszą chwilę, zanim wycofają się w bezpieczeństwo podłogi.